Robert Błoński w Gazecie napisał dziś o tym, że mało kogo stać na Małysza. O skoczku z Wisły napisano już tak wiele i każdy Polak obecnie zna się na skokach więc o tym nie napiszę. Bardziej ciekawszy jest fragment o Justynie Kowalczyk, naszej czołowej biegowej narciarce.
Jak pisze dziennikarz w kontekście sponsorów:
Z Kowalczyk jest gorzej - o sponsorów ciężko. Biegi nie są tak popularne jak skoki, w tej chwili jej jedynym mecenasem jest Józef Pawlikowski-Bulcyk - biznesmen z Poronina. Oprócz sprzętu przekazał m.in. dwa busy na potrzeby biegaczy.
Biegacze na nartach mają jeszcze gorzej niż biegacze tradycyjni. W Polsce mało kto biega na nartach, sama dyscyplina nie jest bardzo emocjonująca a na dodatek sport ten można oglądać tylko zimą. Jednym słowem kłopot dla sponsorów, korzyści dla firm nie widać. Angażują się firmy związane z ogrzewaniem: Buderus, Viessmann co akurat w tej porze roku nie dziwi.
Jak można wyjść z tego marazmu i przyciągnąć sponsorów do biegania na nartach? Moim zdaniem powtarzając model z biegania tradycyjnego. Postawić na wykreowanie mody na bieganie. Wspomogli to mocno producenci sprzętu - Nike, Reebok, Adidas, którzy od jakiegoś roku bardzo mocno promują kolekcje biegowe. Włączyła się Gazeta Wyborcza z akcją Polska Biega. Automatycznie liczba biegaczy na ulicach polskich miast wzrosła co w określonej perspektywie czasu przełoży się na zainteresowanie dyscypliną i przypływ sponsorów.
Wracając do narciarstwa biegowego ruch należy do producentów sprzętu. Potencjał rynku jest ogromny, wystarczy tylko zachęcić Polaków, żeby zimą wstali sprzed telewizorów i wyszli pobiegać na nartach. Warto współpracować z samorządami lokalnymi choćby po to by wyznaczyć lokalne trasy narciarskie- analogicznie do ścieżek biegowych Nike. Tyle na początek.
Widzieliście może w Waszej okolicy kogoś biegającego na nartach?
poniedziałek, 30 lipca 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz